Marzenia
Zycie jest okrutne... Jest wiele ludzi ktorzy marza i te ich wpsomnienia im sie spelniaja. Ale sa tez osby ktore chca kontynowac swoja pasje ale z jakiegos powodu nie moga... Ja do tych osob naleze.. Opowiem wam swoja cala historie zwiazana z komni... Wszystko zaczelo sie dzieki mojej babci to dzieki niej od malego nie balam sie koni moze fakt nie jezdzilam na nich jakt to niektorzy od mlodych lat zaczeli...
Ja zeczelam swoja pierwsza jazde na obocie konnym. Był to moj pierwszy oboz bylo zarabiscie. Moze i jezdzilsmy tylko na ujezdzalni w kolko ale i tak byl supeer... Rok pozniej pojechalam na kolejny oboz tym razem byl to inny.. Bylo to Janowie Lubelskim, moze ktos zna? :) Instruktorzy nie za bardzo nie tam lubili no bo czasem wiadomo nie wychodzi albo cos, ma sie te swoje dni tak samo jak i konie tez maja dobre humorki i zle humorki. No ale coz czasem tak bywa.
Kolejnym moim obozem byly Dabki. Tam to dopiero bylo zaroabiscie tak samo jak na pierwszym obozie... Poznalam tam konia o imieniu Asun. To byl siwy kon co prawda czesto jezdzila na nim jedna z moich kolezanek ale tak jakos instrukorka powiedziala zeby wziela innego konia i mi dala, od tego czasu zawsze mi wychodzily jazdy. Wtedy po raz pierwszy mialam swoj pierwszy galop Cudem sie utzrymalam. Nie byl to moze doskonaly galop no bo wiadomo poczatki nie sa latwe ale nie byl to galop na lonzy. Nie ze sie chwale czy cos. I potem jazdy staly sie dla mnie przyjemnoscia. Zafufalam Asunowi a on mi. Niestety jakto na obozach trzeba bylo opuscic niesety. Lzy mi polecialy jak wiedzialam ze nigdy juz nie zobacze Asuna i innych koni z tej stadniny. Kolejnym obozem bylo Galkowo tam to juz w ogole bylo mozna by powiedziec ze prawie ok. Co prawda nie bylo z instrukotow co by nie lubil. Ja kochalam strsznie pomagac w stajni. Zamiast izolowac sie z kolezankami bardziej przesiadywalam w stadnie i pomagalam. Nikt mnie z kolezanek, ale trafilo mi sie chyba 3 kolezenaki co mnie lubily. No ale coz czlowiek nie zawsze jest lubiany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz